Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Pepiki" nas lubią? Co nas łączy, a co nas dzieli z Czechami? (ROZMOWA)

Robert Migdał
Maryla Rodowicz i Helena Vondrackova na koncercie, który odbył się w Zamku Książ w Wałbrzychu z okazji rozpoczęcia tegorocznej edycji Lata z Radiem. Rodowicz i Vondrackova to przykład polskiej i czeskiej przyjaźni...
Maryla Rodowicz i Helena Vondrackova na koncercie, który odbył się w Zamku Książ w Wałbrzychu z okazji rozpoczęcia tegorocznej edycji Lata z Radiem. Rodowicz i Vondrackova to przykład polskiej i czeskiej przyjaźni... fot. Zamek Książ
Kochamy czeską kuchnię (ach, te knedliczki), piwo, literaturę i film ("Arabella" i Szpital na peryferiach" rządzą). Ogólnie lubimy Czechów: bo są pogodni jak wojak Szwejk, no i ten ich język: "śmieszny, że boki zrywać". Niestety ta miłość nie jest odwzajemniona. Nasi południowi sąsiedzi uważają nas na Polaczków-cwaniaczków i choć jesteśmy sąsiadami, to oni wolą... Anglików. O stosunkach polsko-czeskich opowiada dr Ilona Gwóźdź-Szewczenko z Zakładu Bohemistyki Instytutu Filologii Słowiańskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Rozmawia Robert Migdał

Jak to jest z Polakami i Czechami? Lubimy się? Nie lubimy?

- Jeśli są prowadzone w naszym kraju rankingi „Jaki naród lubimy”, to Czesi są w tej grupie, którą lubimy. I to są w czołówce. Patrzymy na nich przez pryzmat języka, który wydaje się nam śmieszny. Podkreślamy, że mają dobre piwo, i samochody też.

I jedzenie dobre...

- No i ogólnie są sympatyczni. Stereotyp Czecha w Polsce jest pozytywny. W drugą stronę to już tak nie działa…

Czesi nas nie lubią?

- Polak ma w Czechach łatkę osoby, która robi „przekręty”, to ktoś, kto chce coś swojego ugrać: cwaniaczek, który chce coś komuś wcisnąć.

Jakiś czas temu w Czechach była popularna reklama, w której Polak sprzedaje Czechowi telefon, oszukuje go, bo telefon szybko się psuje, a Polak-sprzedawca-oszust znika…

- Przykład Polaka-cwaniaczka. Te reklama bazowała właśnie na tym stereotypie, bo gdyby go nie było, to ta reklama telefonii komórkowej byłaby niezrozumiała. Muszę przyznać, że stereotypy w postrzeganiu Czechów przez Polaków i Polaków przez Czechów są mocne i bardzo silnie zakorzenione.

Stereotyp Polaka nie jest w Czechach najlepszy.

- To jest też związane z jakimiś sytuacjami historycznymi, które ciążą na naszych relacjach: sprawa Zaolzia, rok 1968 - agresja na Czechosłowację.
 

Teraz pewnie dojdzie historia konfliktu wokół kopalni Turów. Czemu tak się dzieje?

- Myślę, że Czesi mają kompleks mniejszego państwa w stosunku do większego - czyli naszego. Identyczną sytuację obserwuję pomiędzy Polską, a Rosją. W stosunkach polsko-rosyjskich to my, Polacy, jesteśmy ciągle nastroszeni, zacietrzewieni, a przeciętny Rosjanin interesuje się Polską, tak jak my innymi mniejszymi państwami, czyli prawie wcale.

Czesi łaskawym okiem zerkają w stronę Niemców, Anglików. Polacy są na szarym końcu, jeśli chodzi o zainteresowanie z ich strony. Za to my lubimy czeskie filmy, literaturę, kuchnię, zabytki - nas bardziej ciągnie do naszych południowych sąsiadów, niż ich do nas.

- Jeśli chodzi o film, to jestem tłumaczem i od wielu lat tłumaczę listy dialogowe do filmów m. in. dla przeglądu filmów polskich, czeskich i słowackich „Kino na granicy” w Cieszynie. I na tym festiwalu spotykam się z Czechami, rozmawiamy i stąd wiem, że polskie kino nie jest dla Czechów atrakcyjne, zwłaszcza współczesne.

Czemu?

- Bo polskie filmy zawierają bardzo dużo elementów, których Czesi nie lubią. Nie znoszą na przykład patosu, podkreślania narodowości, martyrologii, ciągłego rozliczania się z przeszłością w wymiarze tragicznym. Czesi mają do tego zupełnie inne podejście - określeni zostali w traktowaniu tych spraw jako „śmiejące się bestie”. Oni mają w filmach dużo „czeskiego humoru”, który przypomina specyficzny humor angielski - groteskowy, absurdalny. I to bardzo koliduje z naszym patosem.

Ale przecież mamy w Polsce kino ambitne, filmy z nurtu kina moralnego niepokoju. To też im się nie podoba?

- Do zwykłych Czechów to nie trafia. Do inteligencji czeskiej już bardziej. Myślę, że wynika to z tego, że Czesi nie traktują Polski jako kraju zachodnioeuropejskiego. Dla nich jesteśmy Wschodem - wrzucają nas do jednego worka z Ukrainą, Rosją, a siebie traktują jako kraj z kręgu Europy Zachodniej.

Czesi czują się lepsi od nas?

- Chyba bym tego tak nie ujęła, ale czują się zdecydowanie inni, bardzo różni od nas: mają np. inny system wartości, inne niż nasze podejście do religii.

Czesi to w dużej części naród ateistów. My - 98 % to katolicy.

- W Czechach polska religijność wywołuje uczucie pobłażania, postrzegania nas, Polaków, że jesteśmy „średniowieczni”.
Uważają, że silna obecność Kościoła w życiu Polaków jest... komiczna i nie podoba im się. Zwracają np. uwagę na rzeczy, na które przeciętny Polak nie zwraca już uwagi. Znajomi Czesi, z którymi na co dzień współpracuję, potrafią mnie np. zapytać: „ jak to jest możliwe, że w wiadomościach publicznych, i nie chodzi tylko o TVP, jako autorytet wypowiada się ksiądz?”. To w Czechach jest absolutnie niemożliwe. Dziwi ich też to, że w miejscach publicznych wiszą krzyże. A propos ich ateizmu - owszem, są ateistami, i to bardzo - bo gdy studiowałam w Czechach to niektórzy znajomi pytali mnie, o co chodzi z tą Wielkanocą, bo nie wiedzieli. Ale z drugiej strony Czesi borykają się z innym, wielkim problemem: ich kraj jest jednym z państw najbardziej podatnych na wpływ sekt. W Czechach rozwijają się one dynamicznie - powstają pseudokościoły, szemrane zgromadzenia niby o charakterze religijnym itp... Natura - jak widać - nie znosi pustki (uśmiech).

Mówiliśmy o stereotypach, ale mieszka Pani blisko granicy polsko-czeskiej, pracuje Pani z Czechami. Jak to jest w tych zwykłych, codziennych kontaktach polsko-czeskich?

- Bardzo dobrze, zwłaszcza na pograniczu. Trzeba tylko przełamać lody, a im dłużej się współpracuje, to te polsko-czeskie stereotypy tracą na znaczeniu, choć od czasu do czasu padnie jakaś anegdota: „Ooo, jest niedziela, to Polacy dzisiaj nic nie zrobią”.

Stereotypy funkcjonują wśród starszych Czechów, czy też przenoszone są na młodsze pokolenia?

- Małe dzieci, takie w podstawówce, kompletnie nie są skażone naszymi stereotypami. I po czeskiej, i po polskiej stronie. Ale im ta młodzież jest starsza, to widać, że w domach stereotypy są im przekazywane. Np. ten dotyczący języka czeskiego, że jest komiczny. I to w Polsce jest bardzo silny i stary stereotyp, zakorzeniony w Polakach od wieków! W XVI wieku ukazał się „Dworzanin polski” Łukasza Górnickiego - to była pozycja napisana dla polskich dworzan, która miała pokazywać jak należy się zachowywać, jak mówić. A wówczas język czeski miał duży wpływ języka czeskiego na polski i tam jest napisane, że polska szlachta często używa czeskich słówek, języka, ale „mężczyźnie nie przystoi mówić w ten sposób, bo czeski to język śmieszny, pieszczący się”. To było wieki temu, a dziś ten stereotyp nadal jest silny.

A pewnie Czesi mówią o języku polskim, że jest śmieszny...

- Ależ oczywiście. Ja bym nawet powiedziała, że Czesi jeszcze bardziej śmieją się z naszego języka, niż my z ich. Prawie w każdym kabarecie musi być skecz o Polaku. My śmiejemy się z czeskich zdrobnień, ale zapominamy, że w polskim też mamy ich dużo i że pierwotnie zdrobnienia pełniły funkcję określenia rzeczy małych. I też je mamy w języku polskim, ale tego już nie widzimy. Np. mamy szczotkę do zamiatania, ale zęby myjemy szczoteczką. My śpimy w łóżku, ale dziecku kupujemy łóżeczko. I takich przykładów jest bardzo dużo w Polsce, ale widzimy je tylko u Czechów. I śmiejemy się, gdy Czech mówi, że ma „domeczek”, a to po prostu „mały dom” - i już stwierdzamy: „ale się pieszczą w tym języku”. Poza tym w języku polskim są słowa, które są zdrobniałe, a w czeskim już nie. Czesi mają „tabletę”, a my „tabletkę”. Oni mają „bagetę”, a my „bagietkę” - i Czesi się mnie pytają: „Czemu macie „bagietkę”, kiedy ona jest taka duża?”. Oni mają „oliwy”, a my „oliwki”. I nie dostrzegamy, że my również „spieszczamy” słowa.

Co jeszcze śmieszy Czechów w języku polskim?

- Opisowość. Język polski jest bardzo opisowy: Czesi mają niekiedy jedno słówko na określenie jednej rzeczy, a my dwa, albo trzy. I dlatego też Czesi robią memy o naszym języku: „Jak jest po polsku jeż?” Odpowiedź: „kaktus pochodový”, czyli „kaktus chodzący”. Inne przykłady: koń – „samochod kopytový”, szczur – „agent kanálový” czy wentylator – „helikoptéra pokojová”).

W języku polskim funkcjonują sformułowania: „czeski błąd”, „czeski film”... A po stronie czeskiej też jest coś z przymiotnikiem „polski”?

- Nie spotkałam się. Natomiast na sytuację, w której jak my w Polsce mówimy „nikt nic nie wie - czyli czeski film”, oni mają swoje określenie „španělská vesnice”, czyli „hiszpańska wioska”, czyli jak napotyka na coś niepojętego, niezrozumiałego i nie bardzo to ogarnia, to mówi „hiszpańska wioska”.

My znamy i lubimy czeską literaturę, a jak jest w drugą stronę?

- Adama Mickiewicza kojarzą raczej ci lepiej wykształceni. Ale są pisarze polscy, którzy są w Czechach bardzo znani i lubiani. Lubią prozę historyczną - Henryk Sienkiewicz jest bardzo popularny i na czeski zostały przełożone wszystkie jego książki. I bardzo lubią fantastykę naukową. Jest dwóch polskich autorów, których kochają: Stanisław Lem i Andrzej Sapkowski. No i oczywiście teraz, po Noblu, popularna jest Olga Tokarczuk.

We Wrocławiu ruszają właśnie studia podyplomowe, online: ”Język Czeski w Administracji, Turystyce i Biznesie”. Te studia cieszą się dużą popularnością? Polacy chcą się uczyć czeskiego?

- Już jesteśmy w trakcie pierwszej edycji, za nami dwa semestry z trzech. Teraz rusza druga edycja. Jest naprawdę duże zainteresowanie ze strony potencjalnych słuchaczy, a z drugiej strony równie duże zapotrzebowanie na osoby, które znałaby język czeski chociażby w stopniu komunikacyjnym. Także nasze studia są odpowiedzią na takie zapotrzebowanie, a zarazem jedyną tego typu propozycja w Polsce. Program ma nachylenie czysto praktyczne. Na studia podyplomowe nie przychodzą ludzie, którzy chcą nauczyć się czeskiego, żeby w oryginale czytać Hrabala czy Kunderę. Nasza propozycja jest atrakcyjna raczej dla ludzi, którzy wiążą swoją zawodową przyszłość z Czechami. Coraz więcej Polaków, i to od kilku lat, zakłada swoje firmy w Czechach - bo prościej, bo taniej. I chcą nauczyć się języka czeskiego, żeby swobodnie prowadzić biznes. Druga sprawa to jest turystyka – Czechy były zawsze atrakcyjna destynacją, ale obserwujemy, ze ta tendencja jest wzrostowa, coraz więcej Polaków chce jeździć do Czech, zwiedzać, poznawać ten kraj.

A Czesi chcą zwiedzać Polskę?

- Jest nowy trend: nasi południowi sąsiedzi przyjeżdżają nad polski Bałtyk, a wcześniej tego nie robili. Odkrywają nasze cudowne, polskie morze, choć kiedyś woleli jechać nad morze do Chorwacji. A w tym roku wielu moich przyjaciół z Czech przyjechało wypoczywać nad Bałtyk.
 

Nie bały się, stereotypowo, że w Polsce im auto ukradną?

- (uśmiech) Nie. A propos tego stereotypu, to kiedy ja pojechałam do Brna, to okradli moje auto… Wracając do naszych studiów podyplomowych - cieszą się rzeczywiście sporym zainteresowaniem i uważam, że ich program jest znakomicie skonstruowany. Uczymy gruntownych podstaw, realiów i elementów języka specjalistycznego.

Wielkim plusem jest to, że będą prowadzone online. Nie trzeba będzie przyjeżdżać na wykłady do Wrocławia.

- Nauczanie zdalne wymuszone przez Covid-19 pokazało nam, że taki sposób prowadzenia studiów świetnie się sprawdza. Mamy zgłoszenia z Warszawy, Poznania, Śląska oraz są trzy osoby, które zapisały się na studia, a mieszkają w Czechach - tłumaczą, że dzięki studiom chcą uporządkować swoją wiedzę z tego języka.

Te studia podyplomowe są od podstaw? Może się na nie zapisać ktoś, kto nigdy czeskiego się nie uczył?

- Oczywiście. Uczymy od podstaw.

Oprócz osób, które zakładają biznesy w Czechach lub uczą się języka, bo im się przyda w turystyce, to kto jeszcze trafia na wasze studia?

- Ludzie, którzy dostają dofinansowanie z pracy na studia podyplomowe, jako podniesienie swoich kwalifikacji zawodowych. Warto wiedzieć, że wiele instytucji publicznych, zakładów pracy itp. mają środki na tego typu kształcenie swoich pracowników. warto wiedzieć, ze studia podyplomowe mogą znacznie rozszerzyć możliwości pracy. Np. jeden z moich byłych studentów – germanista, który studiował dodatkowo język czeski jako drugi kierunek, napisał do mnie po latach, że znajomość tego języka spowodowała, że dostał wymarzoną pracę. Mianowicie na pewne stanowisko złożyło aplikacje kilkunastu kandydatów, wszyscy legitymowali się wspaniałą znajomością języka niemieckiego, ale nasz absolwent znał jeszcze czeski i to spowodowało, że jego kandydatura okazała się najatrakcyjniejsza.

Te studia są też pewnie atrakcyjne dla osób, które mieszkają w Polsce, blisko czeskiej granicy i na przykład pracują w czeskich fabrykach, np. w Skodzie.

- Oczywiście. Wystarczy spojrzeć jak długa nasza granica z Czechami, co stwarza morze możliwości. Mieliśmy nawet na studiach jednego pana, który pracuje w Czechach i który przyszedł na nasze studia, bo w pewnym momencie nie mógł już bardziej awansować, ponieważ nie znał czeskiego w piśmie. Studia we Wrocławiu były więc dla niego szansą na podwyższenie kwalifikacji, a tym samym na lepsze stanowisko i na podwyżkę.

Rozmawiał Robert Migdał

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto