Spacerujący po lesie muszą bardzo uważać, aby nie wpaść do głębokich na kilka metrów dołów pozostawionych przez nielegalnych kopaczy węgla – mówi Franciszek Kuchta, mieszkaniec Boguszowa-Gorc. Pan Franciszek, członek wałbrzyskiego Koła Łowieckiego „Jeleń” jest też zbulwersowany zniszczonymi drzewami i dzikimi wysypiskami śmieci.
Takie leśne niespodzianki nie służą też kreowaniu wizerunku ziemi boguszowskiej jako idealnego miejsca dla uprawiania aktywnej turystyki.
Nielegalne chodniki wydobywcze w Boguszowie-Gorcach, powstawały przez ostatnie 15 lat we wszystkich dzielnicach tej dotkniętej bezrobociem gminy. Tutaj pokłady węgla, podobnie jak w Wałbrzychu, są położone tuż pod powierzchnią gruntu. Służby odkryły biedaszyby w dzielnicy Kuźnice m.in. (ul. Zielona), w Boguszowie (ul. Łączna), w Gorcach (ul. Nowy Lubominek) oraz na Krakowskim Osiedlu (ul. Złota). Zgodnie z szacunkami straży miejskiej, w szczytowym okresie wydobyciem węgla trudniło się ok. 120 osób. Dodatkowo pracowano też w lasach Wałbrzycha.
– Największy dół po urobku, jaki widziałem był dwupoziomowy. Miał trzy metry długości, trzy szerokości i przynajmniej 10 metrów głębokości – wspomina Sławomir Stokłosa, komendant boguszowskiej straży miejskiej. Chodnik był zabezpieczony fachowo ułożonymi podporami z drewnianych stempli, miał też cały system drabin i pojemników, w których kopaliny wędrowały na powierzchnię. Takie przygotowanie i zabezpieczenie tłumaczono doświadczeniem pracowników.
– Kiedyś w biedaszybach pracowali przede wszystkim byli górnicy. Węgiel sprzedawali, dbali więc o jego jakość, by nie stracić klientów i móc nadal pracować – wyjaśnia Magdalena Korościk, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.
Policja współpracowała ze strażą miejską i razem prowadzili akcje, podczas których konfiskowano urobek, a także spisywano dane kopiących. Część z nich ma za ten proceder na koncie po kilkadziesiąt wykroczeń. Strażnicy wspominają m.in. akcję z 13 listopada 2003 roku, wówczas aktywność nielegalnych górników osiągnęła apogeum.
Podkopywane drzewa waliły się i stanowiły surowiec na stemple. Do znacznych szkód doszło na terenie Lasów Państwowych pomiędzy Kuźnicami i Sobięcinem. – Straż Leśna i Służba Ochrony Kolei interweniowały, bo zaczął się osypywać podkopany nasyp kolejowy – wylicza Stokłosa.
Kopiący bronili się przed służbami, wynajmując złożoną z osiłków ochronę i czujki, ostrzegających przed patrolem. Przez cięcia kadrowe straży miejskiej coraz trudniej było pilnować terenu zwłaszcza, że kopacze pojawiali się głównie na terenach prywatnych, m.in. w Gorcach przy ul. Nowy Lubominek. Korespondencja z mieszkającym we Wrocławiu właścicielem gruntu i doniesienie do prokuratury z 2008 roku niczego nie zmieniły.
Dziś w nielegalnych szybach pracuje kilkanaście osób bez przeszłości górniczej, kopią nieregularnie, zwykle jak brakuje im pieniędzy na alkohol. – Na palcach jednej ręki można policzyć interwencje prowadzone w ostatnich latach przez policję w boguszowskich biedaszybach – mówi Korościk.
Dodaje, że kopacze stracili rynek zbytu przez byle jaki towar i mieszanie węgla z kamieniem. Ci, którzy nadal kopią, bardzo uważają, żeby nie dać się złapać.
Może nie są już tak zorganizowani, jak przed laty. Ale też wystawiają czujki, by w porę uciec przed mundurowymi. Mimo tablic ostrzegawczych i zawalenia się wielu chodników pozostał problem degradacji terenu. – Podczas pogoni za złodziejami drewna wbiegliśmy na teren porośnięty wysoką trawą. Kolega nie widział nielegalnego szybu i wpadł do niego. Na szczęście nic mu się nie stało – wspomina Stokłosa.
Tekst ukazał się w Panoramie Wałbrzyskiej z 22 maja 2012.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?