Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Hołowczyc się tłumaczy?

Malwina Zuterek
archiwum polskapress
Nie milkną echa sprawy Krzysztofa Hołowczyca, któremu w ubiegłym tygodniu w naszym powiecie zabrano prawo jazdy z powodu przekroczenia prędkości w terenie zabudowanym. Zapytaliśmy Marka Majewskiego, mieszkańca powiatu kłodzkiego, kierowcę rajdowego z długim stażem, jak należy interpretować słowa Hołowczyca, który kwestionuje prawidłowość pomiaru prędkości.

Wielokrotny Mistrz Polski w rajdach samochodowych pisze, że jechał z Maciejem Wisławskim spokojnym, relaksowym tempem i nie szybciej niż 100km/h. Czy jazda z taką prędkością w terenie zabudowanym może być „spokojna”?

Tłumaczenia Pana Hołowczyca są, że tak powiem, trochę niepoważne. Skąd on wiedział z jaką prędkością jechał? Patrzył na prędkościomierz? Bo z jego słów „jechaliśmy relaksowo” nic nie wynika. W takim aucie jak sportowy Nissan, każdą prędkość można nazwać „prędkością relaksową”. A zwłaszcza, że prędkości 100 km/h w ogóle wewnątrz luksusowych aut się nie odczuwa.

Dalej w swoim oświadczeniu Hołowczyc pisze, że pomiar wideorejestratorem jest nieprecyzyjny oraz wskazuje prędkość radiowozu, a nie jego Nissana. Dodaje również, że próbował udowodnić funkcjonariuszom, że ciśnienie kół w ich samochodzie jest za niskie i przez to zmierzona prędkość jest zawyżona…

Z zasady pomiaru prędkości wideorejestratorem wynika, że jest to średnia prędkość pojazdu na mierzonym odcinku drogi. I nie na ma tu znaczenia, że kierowca radiowozu zwiększa chwilowo prędkość naciskając w trakcie pomiaru nawet na kilka sekund pedał gazu w radiowozie. Ważne aby na początku pomiaru i na jego końcu odległość między pojazdami była równa. Owszem, inne ciśnienie kół, niż ciśnienie podczas kalibracji urządzenia ma znaczenie, ale nie do prędkości, tylko do pomiaru przebytej drogi. Niemożliwym jest, aby mniejsze ciśnienie kół spowodowało błąd pomiaru odległości o 10 procent. Tak się zastanawiam, skąd Pan Hołowczyc wie jakie było ciśnienie kół podczas kalibracji urządzenia, a jakie było faktycznie podczas pomiaru? Może i stosowana przez policję metoda pomiaru prędkości z pojazdu jest nieprecyzyjna, ale jeśli jest zrobiona według zasad producenta urządzenia, nigdy nie będzie to różnica grubo ponad 10 procent. A to zarzuca Pan Hołowczyc policji. Orzeczenia uniewinniające kierowców owszem są. Ale są w mniejszości do orzeczeń stwierdzających winę kierowcy. Pan Hołowczyc kilka lat temu prowadził batalię z Policją, jakoby nie jechał poza terenem zabudowanym ponad 200 km/h. Powoływał się na takie same uzasadnienia jak obecnie. Sprawa ciągnęła się bardzo długo ze względu na wydawanie opinii przez biegłych. W końcu po półtora roku biegli orzekli, iż nie można było stwierdzić z jaką średnią prędkością poruszał się rajdowiec podczas pomiaru. Ale jednocześnie po analizie filmu z radiowozu stwierdzili, że Pan Hołowczyc poruszał się od momentu początku nagrania do jego zakończenia z prędkością średnią 163 km/h. Sąd w I instancji orzekł wobec obwinionego grzywnę 6 tysięcy złotych. Od tego orzeczenia Hołowczyc się odwołał i wtedy minął termin przedawnienia karalności za wykroczenia. I nie poniósł za to konsekwencji... Obecnie ten termin wynosi 3 lata, zatem czasu sąd będzie miał więcej na rozstrzygnięcie tej sprawy.

„Rzeczywiście nie zauważyłem znaku obszar zabudowany, podobnie jak i Maciek, który jako doświadczony pilot jest na wszelkie znaki drogowe bardzo wyczulony. Być może zasłoniła nam go wyprzedzana chwilę wcześniej ciężarówka albo po prostu zagadaliśmy się”, czytamy w oświadczeniu Hołowczyca. Czy możliwe jest, aby inny pojazd zasłonił znak drogowy?

Pan Hołowczyc został zatrzymany prawie na końcu miejscowości przez jaką jechał. Teren zabudowany ma tam jakieś 7-8 km, budynki znajdują się bardzo blisko drogi. Ponadto przy wjeździe od strony Wałbrzycha, ok 400 m przed znakiem „teren zabudowany” jest ograniczenie do 60 km/h. Czyli gdyby zachować zasady głoszone przez Pana Hołowczyca tj. „patrz uważnie co się dzieje na drodze”, powinien on spokojnie zauważyć najpierw ograniczenie do 60 km/h, a potem znak „teren zabudowany”. Jego tłumaczenia są nierealne, bo mijana ciężarówka nie zasłoni znaków znajdujących się po prawej stroni drogi. Chyba, że się ją wyprzedza.... I jeszcze jedna kwestia – droga, którą przemierzał Hołowczyc to tzw. dojazdówka do odcinków specjalnych rajdów Elmot czy też Polski. Pan Hołowczyc z Panem Wisławskim wielokrotnie ją pokonywali, uczestnicząc w tych rajdach. Zatem niemożliwym jest, aby Pan Hołowczyc nie zdawał sobie sprawy, że jest w terenie zabudowanym.

Czy osoba z takim autorytetem powinna zachowywać się tak nieodpowiedzialnie i tłumaczyć się w taki sposób?

Uważam, że tłumaczenia Pana Hołowczyca są niepoważne i przyniosą więcej szkody niż pożytku dla bezpieczeństwa na naszych drogach. Po pierwsze, Hołowczyc jest twarzą takiej kampanii i fundacji, która ma propagować zasady bezpiecznej jazdy. Po drugie, jest to zły przykład dla innych kierowców – bezsprzecznie naruszył on prędkość w terenie zabudowanym. Już sam fakt przyznawania się do jazdy w terenie zabudowanym z prędkością 100 km/h powinien zdyskwalifikować tego pana jako propagatora bezpiecznej jazdy.... A niestety, Polacy nagminnie łamią przepisy drogowe. Teraz będzie: „jak to? Hołek może, a ja nie?”. Tylko pamiętajmy – jeśli nie przyjmiemy mandatu i odwołamy się do sądu, to sąd nie trzyma się taryfikatora mandatów. I można dostać grzywnę 10 razy przewyższającą mandat, czego zresztą Hołowczyc sam doświadczył. Teraz tylko czekać nam na rozstrzygnięcie sprawy. Ze względu na miejsce wykroczenia sprawa powinna się odbyć w kłodzkim sądzie

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na klodzko.naszemiasto.pl Nasze Miasto